Niedziela bardzo ładna słoneczna i prawie bezwietrzna, pakuję wszystkie zapasy suchego prowiantu i mokrego picia, a jest tego z 30 kg.,cały pozostały dobytek, żegnam się z żoną i o 9,30 startuję na spotkanie przygody. Już pierwszy dzień przynosi osobisty rekord- płynąłem dziewięć i pół godziny, bez wysiadania z kajaka, za mną 90 km.