Minęło pięć dni i o 17,15 w piątek ruszamy na miejsce mojego właściwego wyprawowego startu. Mam tydzień na zmierzenie się z „Królową”. Tego dnia jeszcze pustym kajakiem startuję tuż za śluzą, by po około kilometrze wyjść na brzeg, który będzie moim pierwszym biwakiem. Za śluzą jest tak płytko, że do momentu połączenia z właściwym korytem, trę dnem kajaka po mieliznach. Nie zapowiada to łatwego tygodnia, prognozy pogodowe mówią o upałach a stany rzeki przechodzą ze średnich w niskie. Pakuję jeszcze kajak głównym bagażem, prowiantem i napojami i o 22 idę spać. Przed snem zdążyłem jeszcze zaobserwować około 10-cio centymetrowy ubytek stanu wody w przeciągu jednej godziny.