W nocy delikatna burza i trochę deszczu, poranek już całkiem ładny. Startuję już pustym kajakiem o dziewiątej. Tempo około 10 km/h i przed Świbnem ostatnie przypomnienie o sobie dokuczliwego wiatru. Nie poddaję się i o 12,25 dopływam do Bałtyku. Krótka sesja zdjęciowa i trzykilometrowy powrót do stacji ratownictwa morskiego w Świbnie.
Spływ dla mnie rekordowy- 851 km w 8 dni + 4 godzinki niedzieli.