Prognozy jakie słyszałem na minioną noc i poranek (na szczęście) się nie sprawdziły. Obudziło mnie nieśmiało wyglądające zza chmur kochane słoneczko. Szybko się pozwijałem, i kwadrans przed ósmą wypłynąłem. Wiatr znowu pomocny dzięki czemu o 9,20 jestem już na 931 kilometrze Wisły przy śluzie Gdańska Głowa. Śluzuję się obniżając poziom płynięcia o całe 15 cm. , a pan śluzowy mówi mi że wczoraj to było ledwo trzy centymetry :)