Zaraz po śniadaniu przejazd do Delty Mekongu w okolicach My Tho.Przerwa kawowa w ładnie zagospodarowanym miejscu parkingowym i gdzieś po drodze rozbudowujący się klasztor Buddy. Po pół godzince już nad samą rzekę w My Tho. Zaczynamy od rejsu łodzią po rzece Mekong, która tworzy tu niesamowity labirynt odnóg i kanałów. Dopływamy do jednej z wysp w lokalnej wiosce gdzie pokazują nam produkcię kokosowych "mordoklejek" które można zakupić, a przy tym popróbować lokalnych samogonków ;-). Następnie wsiadamy na małe pięcioosobowe łódki i płyniemy pod prąd wąską odnogą Mekongu do wysepki z plantacją tropikalnych owoców.Tam próbujemy różnych owocowych smaków, oglądamy krótkie regionalne przedstawienie ze śpiewami i spacerkiem przechodzimy przez wyspową wioskę do miejsca w którym zaserwują nam lunch. Najadamy się ruszamy na stateczek którym wyruszyliśmy na dzisiejszą wycieczkę po Mekongu. Gdy już się usadawiamy i mamy odbić od brzegu, nadchodzi wielka ulewa z silnym wiatrem. Załoga opuszcza boczne plandeki by deszcz nas nie zalał i przeczekujemy kwadrans tego obfitego jakby monsunowego opadu po którym płyniemy do My Tho skąd autokarowy powrót do Sajgonu. Chwilkę odpoczywamy i ruszamy na ostatni spacer po uliczkach Sajgonu. Na koniec, gdy już wracamy do hotelu naprzeciw jego wejścia wstępujemy do prywatnej małej restauracyjki i dość szybko dzięki translatorowi i mistrzostwu technik migowych zaprzyjaźniamy się z właścicielem, który częstuje mnie 50% wódeczką ryżową własnej produkcji, którą to wódeczkę w ilości prawie 1/2 litra wysączamy zacieśniając więzy przyjaźni Polsko-Wietnamskiej. Przedwyjazdowy wieczór trochę nam się wydłużył, ale był bardzo udany i miły.