Dziś deszczowa noc i poranek, chciałem wstać o piątej, ale padało więc pospałem jeszcze godzinkę. O szóstej też kropi, ale jakby mniej. Sprawdzam prognozy i do dziesiątej nic się nie zmieni :-( . Pakuję się szybko i kwadrans przed siódmą płynę. O ósmej mijam Sandomierz, później ujście Sanu za którym Wisły "przybywa" jeszcze o połowę za chwilę Zawichost, a za nim cztery osobniki bocianów czarnych i siedem białych czapli. Cały dzień z większą lub mniejszą częstotliwością kropi mi na głowę. Oznakowanie szlaku, wydaje mi się lepsze niż podczas poprzednich tędy przepływań, aczkolwiek znaki na moście w Annopolu kierują wprost na pod mostową mieliznę, rzeka wyraźnie w tym miejscu zmieniła swoje koryto. Robię krótką przerwę i telefonuję do dyżurnego w Elektrowni Kozienice. Chcę się dowiedzieć jak wygląda sprawa pokonania ewentualnej przeszkody obok elektrowni. W internecie wyczytałem, że trzeba uprzedzić o swoim dopłynięciu na dobę przed. To czynię i jestem już spokojniejszy. Gość w słuchawce, mówi mi , że rzeka nie jest całkowicie zagrodzona i kajaczkiem raczej bezproblemowo i bezpiecznie przemknę pozostawionym przesmykiem. Dobra wiadomość :-). Następnym mostem na trasie będzie nowy tuż przy Solcu Kujawskim. Przed nim wyprzedzam kilka kajaków, ale w odległości nie do pogadania. To raczej jednodniowe pływania, nie było widać bagaży. Po siedemnastej nareszcie wyszło słonko pięknie oświetlając Kazimierz nad Wisłą. Wcześniej jednak opływam Krowią Wyspę jej lewą stroną, ponieważ prawa jest prawie całkiem wyschnięta. Dalej widokowo, bo zamek w Janowcu, wiatrak w Mięćmierzu i wspomniany już Kazimierz nad Wisłą, którego nigdy nie mijałem o tej porze dnia.Przed nim na brzegu w bliskiej odległości widzę zajętego sobą bobra, nim wyjmę aparat, ten mnie dostrzega i robię fotkę tylko plusku :-(.Trzy kilometry za Kazimierzem kończę dzisiejsze płynięcie wraz z zachodzącym słońcem przepływając w ciągu trzynastu godzin 108 km. (według Endomondo 111,62 km.). Nocuję pięć kilometrów przed pierwszym mostem w Puławach.