Mimo wczorajszej wizyty Artura i późniejszego pójścia do snu, obudziłem się normalnie i kwadrans przed ósmą wypłynąłem z Ciechocinka. Słonko zaczęło powoli wychylać się zza chmur, by już przy ujściu Drwęcy świecić pełnią swej mocy. Mijam Toruń a płynąc wzdłuż Puszczy Bydgoskiej obserwuję dwa orły bieliki, a na prawym brzegu sporo połamanych drzew, po ostatnich wyładowaniach atmosferycznych :-(. Przed Solcem Kujawskim doganiam grupkę młodzieży płynącą na tratwie beczkowo-paletowej od Torunia. Chcieli mi nawet oddać swoją tratwę, bo już im nie potrzebna, kończą w Solcu, ale ja nie miałem co z nią zrobić ;-). Robię chwilę przerwy pomiędzy ujściami Brdy, i płynę dalej pokonując długi kilku kilometrowy zakręt na wschód, mijając tym samym najbardziej na zachód wysunięty cypel Wisły. Jest gorąco i bezwietrznie. Poziom wody sprawia, że płynie się według znaków nawigacyjnych, czyli od brzegu do brzegu i tym sposobem mijając jeszcze na wysokości Chrystkowa, flis płynący od ponad miesiąca długą tratwą od Ulanowa do Gdańska, dopływam do tabliczki z numerkiem 805 i rozbijam się naprzeciw niej na prawym brzegu pod Chełmnem. Po rozbiciu namiotu i oporządzaniu się w nim (z powodu ogromnej ilości nachalnych komarów), usłyszałem plusk w zatoczce przy której zabiwakowałem , a przez okienko zobaczyłem bobra, który wyszedł sobie popływać. Nawet troszkę go nagrałem :-), i lulu. Dystans 95 km, z endomondo dziesięć kilometrów więcej.