Z powodu deszczu nocujemy w aucie nie chcąc się rozbijać w niepogodzie po dwudziestej trzeciej o której to godzinie dotarliśmy na 710 km. Wisły. Poranek pochmurny, ale nie pada. Próbujemy spakować wszystko co potrzebne do rowerowych sakw i do kajaka. O 9,30 jesteśmy gotowi do startu. Startu który w takim wydaniu będzie miał swój debiut. Zostawiamy auto u zaprzyjaźnionego Woprowca nad rzeką i ruszamy w stronę Torunia. Ja kajakiem a moja żona rowerem. Na szczęście nie pada i do Torunia w którym mamy pierwsze spotkanie docieramy tuż po południu. Wychodzi nawet słonko. Wspólne spożycie bułeczek i dalej w drogę...