Mimo usilnych postanowień dotyczących wcześniejszego startu skończyło się ledwie kwadrans przed ostatnią godziną "W" czyli o 8.15. Bezchmurne niebo i tafla na rzece. Niczego więcej nie potrzebujemy. Po godzince jestem za Tczewem widząc się w nim przez chwilę z żonką, która dowiozła mi słodkie wspomagacze i od teraz już tylko wypatruje ostatniego mostu za którym skręcę na Szkarpawę. Do śluzy dopływam w samo południe :-)