Kawałeczek przed Łomżą zameldowałem się tuż przed północą. Ostatnie szybkie piwko, nocleg i rano przejazd w dogodniejsze miejsce wodowania. Pakowanie całego dobytku czyli kilkanaście butelek z wodą coś do ubrania coś do zjedzenia i tuż przed dziesiątą start. Po dwóch kilometrach spotykam jeszcze żonę na łomżyńskich narwiańskich bulwarach, która robi mi fotkę i macha na pożegnanie. Mijam Łomżę, Piątnicę, później Nowogród i ujście Pisy, czyli odcinki najbardziej przeze mnie pamiętane bo prawie corocznie pływane. Za Nowogrodem muszę sobie przypominać trasę płyniętą jedenaście lat temu z córką. Mijam jeszcze Ostrołękę i kończę dziewięć kilometrów za nią po bez mała dziesięciu godzinach wiosłowania, w dosyć ładnym miejscu naprzeciw Dobrołęki.