W samo południe w czwartek ruszam ku nowej przygodzie, a ta zaczyna się dziać już po kilku zakrętach. Jest biała czapla, kilka siwych kilka sarenek i jelonek był też lis i coś płynącego wpław czego nie rozpoznałem a roboczo nazwałem skumbrią ;-). Jest też na barce koparka pogłębiająca dno Wisły. Słynne zakole przed Nowym Brzeskiem troszkę faluje, obieram ścieżkę płynięcia po prawej stronie. Troszkę mnie podlewa ale jest ok. Dwanaście kilometrów dalej jakaś akcja. Z daleka słabo widzę, jakby jakiś most pontonowy, dużo ludzi. Zbliżam się i akcja nabiera tempa. Ludzie biegają, ktoś krzyczy: "do brzegu, do brzegu". Niechętnie ale wypełniam polecenie. Dobiegają do mnie jacyś młodzi mundurowi, myślałem nawet że harcerze, ale to młodzi strażacy. Wyrywają ze mną kajak z wody i obnoszą za przeszkodę. Sam bym miał problem. Dopiero co wystartowałem więc samych płynów żywnościowych trzydzieści kilo, do tego prowiant i sprzęt biwakowy. Uff, dobrze że mi pomogli. Most powstał kilka dni wcześniej i ma służyć dla okolicznych mieszkańców do przemieszczania się pomiędzy Świniarami a Sierosławicami ponieważ znajdujący się dziesięć kilometrów wcześniej most przechodził będzie remont. Pogodę mam piękną więc korzystam i już bez zatrzymywania po w sumie siedmiu i pół godzinie kończę dzisiejszy inauguracyjny etap blisko sześć kilometrów przed ujściem Dunajca. Za mną sześćdziesiąt jeden kilometrów.