Po nocnych przemyśleniach i wiedzy o godzinach śluzowań we Włocławku schodzę na wodę tuż przed szóstą (rekord tegoroczny ;-) ) , Niebo nie wygląda dziś zachęcająco a i przeciwny wiaterek pracuje od świtu. Kiepsko będzie zważywszy że przede mną całe jezioro Włocławskie. Po godzinie jestem już przy Płockim molo, ukazuje się błękit nieba a wiatr wieje z różną mocą pozwalając na płynięcie. Decyduje się na kurs prawym brzegiem. Po dwóch godzinach mijam ujście Skrwy i wciąż trzymam się prawej strony. Tym kursem dopływam aż za Dobrzyń nad Wisłą i zmieniam kierunek przepływając na lewy brzeg jeziora. Stąd już tylko niespełna siedem kilometrów do śluzy. Wieje coraz mocniej, ale dam radę. Do śluzy dopływam pół godziny przed godziną śluzowania którą dzisiaj dla mnie jest czternasta. Nie trzeba nawet wychodzić. W tym roku darmowe śluzowania. Telefon do obsługi i czekam wyczerpując wodę z moich wciąż przeciekających luków bagażowych. Czternasta , dostaję znak by wpływać do śluzy. W niej chwila rozmowy z operatorem, żeglarzem – kanadyjkarzem o różnych szlakach kajakowych i o przewadze kanadyjki nad kajakiem (według niego), i po pół godzinie otwiera mi się droga do Bałtyku. Teraz gdy już nic nie stoi na przeszkodzie by do niego dopłynąć, wiatr ukazuje swoją moc. Za śluzą tworzą się fale z grzywaczami które szybko mogą mnie zalać. Płynę wolniutko trzymając się lewego brzegu, tam gdzie fale są mniejsze. Dopłynięcie do ujścia Zgłowiączki zajmuje mi czterdzieści minut. Postanawiam walczyć z wiatrem i płynąć dokąd dam radę, a w planie na metę mam kilometr 710, choć od godziny już wiem że zastanę tam jedynie tabliczkę kilometrażową i ewentualnych turystów. Przystań wakacyjna z powodu pandemii zwinęła się właśnie dwa dni wcześniej. Mimo wiatru moje tempo nie jest najgorsze, mijam kolejne miejscowości licząc ile zajmuje wiatrakowi pełen 360 stopniowy obrót skrzydeł. To ledwie dwie sekundy. Nieźle wieje. Ale są Bobrowniki z ruinami zamku, jest stadko żurawi, Nieszawa i w końcu o 19.30 kilometr 710. Ciechocinek. Wiatr ustał. Na brzegu kilku turystów rowerowych i samochodowych, ale teren na którym zostanę jest na tyle poogradzany, że tutaj żaden samochód mnie nie najedzie. Spokojna nocka. Przepłynięte 88 kilometrów.