Do Oaxaca – miejscowości która jako jedna z pierwszych osad na terenie Nowej Hiszpanii, otrzymała prawa miejskie dojeżdżamy o 16,30 – wreszcie za widnego :-) . Sporo czasu na godzinę wspólnego spaceru i całą resztę indywidualnych pomysłów i wycieczkowych inspiracji. Miasto żyjące, całe przyozdobione dekoracjami na zbliżające się święto zmarłych. To nie halloween, dzięki filmowi Coco wiemy czemu służą i co oznaczają te dekoracje :-). Natrafiamy na barwny korowód przebierańców kroczących tanecznym krokiem przez miasto, którym przygrywa skoczna i głośna meksykańska orkiestra. Centrum oblężone przez ludzi, uliczki pełne straganów ze wszystkim czego człowiekowi do życia potrzeba. Mnóstwo stoisk z meksykańskimi potrawami. Wchodzimy do manufaktury produkującej czekoladę, dowiadując się o toku jej produkcji. Jest degustacja i oczywiście czekoladowe zakupy :-). Wpadamy przypadkiem w miejscowy bazar przypominający arabskie suk(i). Wejść w niego było łatwo, gorzej z wyjściem. W trzech miejscach nie chciano nas wypuścić twierdząc że to wejścia a nie wyjścia, lecz w końcu się udało :-). Wracamy do hotelu na kolację i zasłużony odpoczynek po tym długim dniu.