Dziś ostatni dzień długodystansowego podróżowania autokarem. Ruszamy po śniadaniu . Godzina ósma. Czterdzieści minut później kilkunasto minutowa przerwa na zdjęcia obok stadionu Azteków,jednego z największych stadionów piłkarskich świata i jednocześnie głównej areny Igrzysk Olimpijskich w 1968 r. oraz Mistrzostw Świata w piłce nożnej w 1970 i 1986 roku. To tutaj 22 czerwca 1986 roku w meczu ćwierćfinałowym pomiędzy Argentyną i Anglią, Marodona strzelił gola ręką nie przyznając się do tego faktu dzięki czemu Argentyna wygrała spotkanie 2:1, awansując tym samym do półfinału Mistrzostw Świata, po czym narodziło się określenie „Ręka Boga”. Po sesji jedziemy dalej - do dzielnicy Xochimilco, słynącej z największego w stolicy targu kwiatowego oraz kanałów wodnych. Targu kwiatowego nie widzimy ale docieramy do przystani z której wypłyniemy na przejażdżkę ozdobnymi łodziami po kanałach przy dźwiękach muzyki popularnych w Meksyku orkiestr zwanych Mariachi. Nasi mają w swoim składzie 5 członków. Dwie gitary , dwoje skrzypiec i wokalista. W repertuarze mają zarówno kompozycje współczesne, jak i meksykańską muzykę ludową. Jest przyjemnie szczególnie że nasza wycieczkowa grupa zajmuje dwie łodzie, a Mariaci grają na naszej łodzi ;-). Jest też drugi zastrzyk przyjemności. Na każdą łódź przypadają dwie spore butelki tequili, tak więc z każdą piosenką jest coraz przyjemniej ;-). Rejs trwa ponad godzinę, a po nim w super humorach ruszamy dalej między innymi główną aleją miasta Paseo de la Reforma do Parku Chapultepec na zwiedzanie Muzeum Antropologicznego z olbrzymimi zbiorami przedmiotów kultur prekolumbijskich, znalezionych na terenach badań archeologicznych w całym Meksyku. Duże nowoczesne muzeum, piękna ekspozycja i bardzo dużo przepięknych eksponatów nawet na laiku takim jak ja robiących duże wrażenie. Spędzamy tam 1,5 godziny i wychodzimy do parku chcąc zobaczyć rytuał wpisany przez UNESCO na listę Niematerialnego Dziedzictwa Ludzkości. To Voladores – prekolumbijski meksykański obrzęd religijny, związany zwłaszcza z tradycjami ludu Totonaków. Polega on na tym że pięciu mężczyzn w odświętnych strojach wspina się na 30-metrowy słup, jeden z nich pozostaje na szczycie, przygrywając na bębenku i flecie. Nasz pozostał na dole przygrywając kompanom, i po wszystkim zbierając datki od obserwujących, natomiast czterech pozostałych, z linami przywiązanymi do kostek rzuca się w dół, zataczając powolne obroty. Obrotów tych jest dokładnie 13, co pomnożone przez czterech tancerzy daje 52, tyle ile lat liczy tradycyjny „wiek” w przedkolumbijskim kalendarzu. Ciekawe widowisko. Udaje nam się to zobaczyć tuż przed godziną zbiórki na ostatni przejazd - na lotnisko z którego polecimy do Cancun.