Do Cancun

Zajmuje nam on godzinkę , a do odlotu mijają kolejne dwie. Startujemy o 18,20 . Jeszcze widno, można przez okienko popodziwiać mijane góry i wulkany prawie z tego samego pułapu co wierzchołki tych gór. Ładne widoki. Ponad dwie godzinki lotu i jest Cancun. Zdecydowanie szybciej niż za pierwszym razem wychodzimy z lotniska i docieramy do hotelu. Jest przed dwudziestą drugą także jeszcze uda się skorzystać z serwisu All Inclusive :-)



Dzień wolny w Cancun. Idziemy na późne śniadanko, a po nim na spacer po najbliższej okolicy. Miałem plan na spacer kajakowy, ale okazało się że jest za duża fala i w najbliższej okolicy to można popływać tylko kilkadziesiąt metrów od brzegu. Mści się również nie znajomość języka i tworzące się kłopoty z komunikacją. Wracamy na obiad. Dogadujemy się z dwójką innych wycieczkowiczów na wspólny wyjazd na dwuipółgodzinną wyprawę motorówkami przez lasy namorzynowe na rafę koralową w pobliżu Cancun z możliwością snurkowania na (podobno) drugiej pod względem wielkości rafie koralowej świata. Jedziemy miejskim autobusem kilkanaście kilometrów dalej, do centrum sportów wodnych. Tam dostajemy maski, rurki, kapoki i… dwuosobową łódź motorową :-) . Krótki instruktaż prowadzenia łodzi i ruszamy. Największa frajda tej wycieczki to samodzielne prowadzenie szybkiej łodzi dziesięć kilometrów, do rafy i dziesięć powrotu. Sama rafa nie powaliła nas swą atrakcyjnością. Kilka rybek i to nie specjalnie wyjątkowych. Ogólnie wycieczka na plus. Reszta dnia na plaży z aktywnością polegającą na wyprawach do baru na pobieranie drinków ;-) . Upalny dzień jakoś nam minął, przed nami ostatnia noc w Meksyku.



Ta mija dość szybko. Po śniadaniu idziemy jeszcze w miasto wydać ostatnie peso , i wracamy na plażę na której możemy pozostać prawie do siedemnastej. To godzina w której musimy ruszyć na lotnisko w Cancun z którego przed dwudziestą ruszymy w drogę powrotną do Polski.

Zdjęcia (24)

Komentarze (0)