Dzień 11
Jak to z miejsca cywilizacyjnego, ruszamy nieco później a dokładnie po śniadanku o dziewiątej. Najpierw objazd helskiego cypla, i dalej w nudną, bo powtarzaną z wczoraj drogę do Władysławowa.Jedziemy troszkę wolniej zwiedzając co atrakcyjniejsze obiekty i ciesząc się z pięknie zapowiadającego się słonecznego dnia. W pewnym momencie niewiele przed końcem powtarzanej trasy z przeciwka nadjeżdża uśmiechnięta twarz. To Konrad poznany kilka dni temu. Chwila rozmowy. Też jechał przez Kluki i akurat padało, ale uśmiech z twarzy nie schodził. Twardziel ;-). Żegnamy się i każdy rusza w swoją stronę.