Dzień 13
Budzimy się suchutcy, czyściutcy, wyspani i uśmiechnięci bo za oknem już bardzo wysoko pełne słoneczko.Nie marudzimy, szybkie śniadanko i przed dziewiątą prawie pustymi, nie obładowanymi rowerkami ruszamy na (prawie) ostatni etap naszej wyprawy którym domkniemy całą długość naszego wybrzeża. Do Sztutowa niestety główną, dość ruchliwą drogą, a dalej już fajnie przez lasy aż do przekopu mierzei na 25 kilometrze.Tam kilka zdjęć i kolejne dziesięć kilometrów do Krynicy Morskiej piękną leśną dróżką często z widokiem wybrzeża morskiego.Nie ma jeszcze południa więc tutaj przerwa lodowa i zdjęciowa , a ludzie powoli wychodzą znad morza . Dlaczego ? Spoglądamy w górę a tu coraz więcej ciemnych chmur. Nie fajnie, ale odwrotu póki co nie ma. Ruszamy ku granicy a nad nami zaczyna grzmieć i padać. Ubieramy się nieprzemakalnie i ciśniemy ostatnią godzinę w deszczu, burzy przez las, przed trzynastą osiągając ruską granicę.Przekraczanie zabronione a nawet opieranie rowerów o szlaban też. Nie opieramy. Kilka fotek, szybkie spojrzenie na plażę no i odwrót.