Szybko zatem mijam miasto za którym dopada mnie deszcz. Na szczęście nie trwa zbyt długo a po godzinie wiosłowania zaczyna się pojawiać po raz pierwszy dziś słonko. No lepiej późno niż wcale. Na zegarze zbliża się już osiemnasta. Wiosłuję jeszcze godzinę lekcyjną dopływając do przystani im. Jana Pawła II w Rogalinku. Miałem zamiar w tym roku właśnie tutaj przenocować. Niestety dopłynięcie do brzegu było niemożliwe. Odzielony był on od głównego nurtu piaszystą łachą, jakby groblą. Nie chciało mi się przeciągać kajaka przez podwójną przeszkodę. Popłynąłem dalej. Jakieś trzysta metrów, lądując ostatecznie na lewym brzegu, w miejscu zagospodarowanym przez wędkarzy z widokiem na oddalony na przeciwległym brzegu Kościoła pw. św. Michała Archanioła i Matki Bożej Wspomożenia Wiernych obok którego przemieszczała się akurat jakaś procesja i słychać było śpiewy. Do wieczora wszystko ucichło, a ja w ciszy mogłem udać się na spoczynek. Przepłynąłem 82 kilometry.