No trudno, spieszę się do poligonu. Przed tablicą ostrzegającą o terenie wojskowym, melduję się dwie minuty przed piętnastą, od której można już pływać w dniu dzisiejszym. Czekam i ruszam punktualnie. Przez teren poligonu przepływam w czasie 39 minut (6,5 km.) tak że tempo fajne, o osiąganiu takiego myślałem na całym dystansie tegorocznej wyprawy, ale się nie dało. Korzystając z tych dobrych warunków, wysiadam (prawie tradycyjnie) w Obornikach, by uzupełnić zapasy pieczywa w pobliskiej Biedronce, Udało się w kwadrans. Ruszam w końcowy etap dzisiejszej wędrówki i teraz myślę już tylko o prądzie. O uzupełnieniu prądu :-). Mijam ujście Wełny, Wpływam w tereny gdzie Warta otoczona jest lasami, dzięki czemu udaje mi się porobić kilka fotek orłom, i przed dziewiętnastą dopływam do nie czynnego, starego mostu kolejowego w Stobnicy. Tuż za nim znajduje się Marina (przystań) " U Macieja i Agi". To może być moje wybawienie, pomyślałem. Dzwonię do Pana Macieja z zapytaniem o możliwość zatrzymania się tu na noc i dostaję przyzwolenie. Nim wygrzebuję się z kajaka, jest już obok mnie pomocny Gospodarz obiektu. Streszczam mu szybko moją wyprawę i potrzeby, na co on szybko przynosi mi ładowarkę do telefonu i prostownik do akumulatora. Próbujemy ratować moje potrzeby. Mogę się również rozgościć i korzystać z czego potrzebuję. Nie muszę nawet za to płacić ani grosza. Jestem super zadowolony z dzisiejszego dnia. Wieczorem zauważam jednak, że ładowanie akumulatora nie przynosi żadnych efektów, a wręcz wydaje mi się, że rozładowuje podłączony do niego telefon. Zmieniam taktykę, Prawie do północy tą biedną jedną ładowarką ładuję telefony, idę spać a na noc podłączam powerbank, nastawiam budzik na piątą by podmienić powera na ostatnią nie naładowaną baterię telefoniczną, a po pobudce o 7,30 doładowuję jeszcze nie doładowaną wczoraj baterię. Jestem w pełni zaopatrzony w prąd, no oprócz akumulatora, który teraz będzie już tylko balastem. Szóstego dnia przepłynąłem prawie 80 km. nareszcie bez kropli deszczu :-).