Dzień 10.
Odra. Nareszcie słonko od rana. Startuję o ósmej trzydzieści, a tu zaskoczenie. Warunki o jakich mogłem marzyć od początku wyprawy. Wiatr w plecy. Wiosło nie potrzebne . Po dwóch godzinach wpływam w odnogę która przy wyższej wodzie tworzyłaby wyspę w okolicy miejscowości Piasek gdzie na niemieckiej stronie znajduje się wieża widokowa Aussichtsturm Stützkow. Dziś musiałem zawrócić, bo wyspa jest tylko na mapie. Prawie w południe mijam most w Krajniku Dolnym, a pół godziny później wyprzedza mnie barka z piaskiem, która płynie za mną już ponad pół godziny. Wiatr robi swoje z moimi dużymi plecami ;-). Robię chwilę przerwy brzegowej spodziewając się tego, że gdy dopłynę do swojego celu podróży to pewnie nie będę miał gdzie wyjść by rozprostować kości. Tuż przed czternastą za Widuchową skręcam w Odrę Zachodnią i po przepłynięciu w dniu dzisiejszym 42 km. wpływam w ten mój cel podróży. To Międzyodrze. Polder Widuchowski . Nigdy wcześniej tędy nie pływałem. Mapkę Międzyodrza otrzymałem od gościa w Gryfinie przy okazji przerwy w Gryfinie podczas 1 spływu dla Olka Doby trzy lata temu. Obiecałem że wykorzystam ową mapkę i dotrzymałem słowa. Na polder Gryfiński czasu braknie, bo jutro koniec podróży, a dzisiaj w ciągu pięciu godzin przepłynąłem 25 km. po nieznanych wcześniej wodach widząc orła, inne ptaszki i nikogo więcej poza tym. O dziewiętnastej wracam na Regalicę nieco ponad cztery kilometry dalej od miejsca w którym z niej odbiłem na Odrę Zachodnią. Zostaję na noc na zagospodarowanym przez wędkarzy miejscu, gdzie jeszcze trwają połowy, ale wiem że przed zmrokiem się zkończą. Tak się dzieje, a ja od wędkarzy dostaję kanapki ze swojskim smalcem i wodę, za którą dziękuję ponieważ mam jeszcze pięć litrów własnych zapasów. O północy zaczyna się błyskać , pogrzmiewać i mocno wiać , Wychylam głowę z namiotu a tu czyste niebo. Wiatr jeszcze hula jakiś czas. Zasypiam. Dziś przybyło 67 km.