Pojedzeni i napełnieni pozytywną energią przełomowych widoków jedziemy dalej. Trzy razy na piętnastu kilometrach przejeżdżamy to na lewą to na prawą stronę rzeki, by na sześćdziesiątym piątym kilometrze dzisiejszego etapu znaleźć się na torze kajakarstwa górskiego w Wietrznicach. Akurat młodzież trenuje przejazdy slalomowe, więc chwilkę oglądamy, ale trzeba nam jechać dalej więc jedziemy. Jeszcze dwie i pół godziny zmieniając stronę Dunajca jeszcze pięć razy. Przejeżdżamy między innymi przez Łącko znane ze słynnej Śliwowicy Łąckiej. Nie widzimy jednak po drodze zbyt wielu drzew śliwkowych, za to widzimy całe sady drzewek uginających się pod ciężarem apetycznych jabłek. Zrywamy trzy sztuki i dojeżdżając ostatecznie na nocleg nad dunajeckim brzegiem w granicach Starego Sącza, delektujemy się super smakiem owoców, żałując że nie nazbieraliśmy sobie większej ilości spośród tych leżących pod jabłonkami. Trudno. Szybko rozbijamy namiocik w jednym w miarę równym miejscu nad rzeką, nieopodal trójki dziewczyn leżących sobie na kocyku i rozprawiających o życiu. Sądziłem że skoro wkrótce się ściemni, dziewczyny zwiną się do domu, a tu nie. Im dłużej próbowaliśmy zasnąć, tym głośniej słychać było ich trajkotanie. Około 23 jeszcze je słyszałem, ale wreszcie padłem. Rano ich już nie było ;-) Przejechaliśmy dzisiaj ponad 91 km.