Udało się odespać kilka zarwanych godzin, budzik nastawiony na ósmą a tu nie przewidywana sytuacja. Słyszę że kapie deszcz :-(. Wyglądam na zewnątrz, niebo calutkie pokryte ciemnymi chmurami. Kiepsko. Ogarniam się trochę w namiocie i deszcz ustaje. Wykorzystuję tą chwilę na szybkie zwinięcie obozowiska i ruszam w stronę ostatniego mostu nad Pilicą. Zaczyna znowu kropić. Postanawiam podjechać do skansenu militarnego w Mniszewie. Na wejście jeszcze zbyt wcześnie no i kropi :-( . Kilka zdjęć czołgu przed wejściem i wracam na szlak wzdłuż Pilicy mijając różne historyczne budowle i pomniki. Jest kopiec Kościuszki w Rozniszewie dalej obelisk poświęcony "ŻOŁNIERZOM 8 PUŁKU 3 DYWIZJI PIECHOTY IM. ROMUALDA TRAUGUTTA 1 ARMII WOJSKA POLSKIEGO..." w lesie mogiła nieznanego żołnierza poległego w sierpniu 1944 roku i tutaj deszcz nasila się. Chwilę stoję pod drzewem, ale zaczyna przeciekać, ruszam w drogę licząc na jakieś schronienie i trafiam na wiejski przystanek. Spędzam pod daszkiem sporo ponad godzinę. Prognozy mówią że będzie się wypogadzać i rzeczywiście prawie dokładnie według prognoz tak się dzieje. Ruszam mijając Warkę oddaloną około kilometr po drugiej stronie Pilicy. Przed piętnastą już w słoneczku docieram do ośrodka Emaus w miejscowości Turno na przedmieściach Białobrzegów. Znam go od strony rzeki. Ładnie położony nad samym jej brzegiem. W Białobrzegach na Placu Zygmunta Starego posilam się kebabem na ławeczce obok Jeremiego Przybory i jadę dalej. Przed mostem teren spacerowo rowerowy z napisem Białobrzegi. Znów podobieństwo z Kanadą. Tam robiliśmy fotki pod nazwami miast w wielu miejscach. Przejeżdżam na lewy brzeg Pilicy (dla mnie prawy) i mijam z daleka pałac rodziny Świdzińskich w Świdnie i wjeżdżam w Rezerwat Przyrody Tomczyce. Króciutko przez las i przed dziewiętnastą mijam Pałac Granowskich w Nowym Mieście nad Pilicą ( budynek remontowany). Jeszcze pół godzinki i wjeżdżam na przystań w Domaniewicach położoną tuż obok promu rzecznego i Prom Baru " otwartego tylko w łykendy" ;-). Nad wodą ruch. Stoi autokar i dwa auta z przyczepami na których naliczyłem 31 kajaków dwuosobowych. Na szczęście kończą się zwijać i tuż przed zmrokiem jestem sam. Rozbijam namiot i idę lulu. Księżyc dziś mocno oświetla mi obozowisko. Za trzy dni będzie pełnia. Przejechałem 92 kilometry.