Czwarta rano restauracja hotelowa pusta. Stoi tylko taca ze słodkimi bułeczkami. Godzina zbyt wczesna by jeść. Zabieramy kilka na drogę pamiętając że nasze linie lotnicze nie pozwolą nam umrzeć z głodu ;-) O 5,30 jesteśmy już po odprawie i możemy pooglądać zasoby sklepów wolnocłowych. Są nawet dwa rodzaje polskiego alkoholu :-). Lotnisko pełne ludzi ale nie ma się co dziwić, gdy czytając tablicę odlotów widzę że o godzinie 8,10 o której mamy odlecieć, jednocześnie odlecieć mają jeszcze trzy samoloty w różnych kierunkach. Nieźle. O ósmej siedzimy już na swoich miejscach. Nota bene dokładnie tych samych co w samolocie który nas tu przywiózł tydzień temu. Może to nawet ten sam samolot? Znowu mam pół okienka :-). Sześć godzin lotu i szok termiczny. Na lotnisku w Poznaniu i na naszym zaparkowanym transportowcu leży dobrych dziesięć centymetrów śniegu. Ehh. Fajnie było (bo cieplutko).
PODSUMOWANIE
W Omanie jak i ZEA panuje wiele zakazów, łącznie z zakazem fotografowania przejść granicznych. A poza tym nie wolno okazywać sobie czułości w miejscach publicznych. W metrze w Dubaju nie wolno jeść, pić ani nawet żuć gumy. O alkoholu nawet nie wspominam, bo nie wolno i to bardziej w Omanie niż w ZEA, choć w hotelowej lodówce w Omanie leżały puszki Heinekena za równowartość trzydziestu PLN. Nie ruszyłem ich :-). Co ciekawe i na plus to w porównaniu do innych pobliskich krajów, panuje tu porządek i czystość na ulicach. Jadąc po pustynnej drodze w Omanie widziałem metalowe kosze na śmieci stojące pod pojawiającymi się od czasu do czasu drzewami akacji. W Dubaju klimatyzowane są nawet przystanki autobusowe, choć autobusów widziałem mało. Podziw budzi szybki rozwój tego miasta, ale osobiście chyba nie zostałbym tu na dużo dłużej.