Deszczowa noc i takiż poranek nasuwały mi pomysł poleniuchowania tego dnia, ale brak żywności i świadomość tak bliskiej mety kazały jednak ruszyć dalej.Decyzja znowu okazała się słuszną bo choć Szczecin mijałem z cięzżkimi czarnymi chmurami nad głową,to z każdym kilometrem i godziną płynięcia pogoda się poprawiała ukazując coraz większe skrawki błękitnego nieba które do końca dnia ukazało mi się w całej swej okazałosci.Wylądowałem 2 km.przed Trzebieżą...