Do Bratysławy udało się dotrzeć nieco wcześniej tak więc pooglądaliśmy stare miasto , zamek i kilka innych newralgicznych punktów Słowackiej stolicy.Spacer po niej wypada zacząć od zamku na wzgórzu. Gdy Turcy zajęli Budę w 1541 roku, tu, na Górne Węgry jak nazywano wówczas Słowację, do Preszburga (Pressburg; nazwa Bratysława pojawiła się w 1918 roku) przeniesiono węgierską stolicę. Przez blisko 200 lat, wieża położonej w centrum katedry św. Marcina była świadkiem koronacji królów. Jej prostą, czworokątną bryłę zwieńczono w XIX wieku hełmem ze złoconą trzystukilogramową repliką korony św. Stefana na złotej poduszce. Czasy największej prosperity miasta przyszły za rządów Marii Teresy, która rozbudowała zamek (chętnie w nim przebywała, bo cieszyła się poparciem Węgrów), założyła pierwszy teatr i gazetę. Miejscowym akcentem, a zarazem przejawem słowackiego humoru są postacie z brązu. Na głównym, otoczonym barokowymi i secesyjnymi budynkami placu, o poręcz ławki opiera się jegomość w napoleońskim kapeluszu. Zagląda przez ramię siadającym tu zakochanym parom. Największą jednak uciechę sprawia wynurzający się z ulicznego kanału Cumil. Jowialnie uśmiechnięty, zagląda... paniom pod sukienki. Są co najmniej trzy punkty, z których znakomicie widać miasto i jego otoczenie. Pierwszym jest Wieża Koronacyjna bratysławskiego zamku. Drugim klub na moście nad Dunajem, który przypomina kosmiczny spodek i nazywa się zresztą odpowiednio "UFO". Urządzono go na pylonie Mostu Narodowego Powstania Słowackiego. Trzecim miejscem jest obrotowa restauracja na wieży telewizyjnej na Kamziku. Pamiątka komunistycznych czasów, niegdyś symbol nowoczesności, dziś (chociaż wciąż używana) po prostu jeszcze jeden atrakcyjny obiekt turystyczny. Nocleg tym razem w podmiejskim hoteliku opodal kąpieliska miejskiego.