Ostatnie 13 km. Wisły, która już mnie zaczyna mierzić, tęsknię za mniejszą wodą. Ruszam 10 po ósmej by półtora godziny później wpaść wreszcie w Nogat. Zamknięta jak zwykle śluza mimo braku różnicy poziomów zmusza do wdrapania się na górkę po mało wydeptanej polnej ziemi i dotarcie do śluzowego w celu uiszczenia opłaty za otwarcie wrót. Udaje się, tak jak zasięgniecie języka na temat odległości do sklepu. Sklep konieczny bo zostało mi tylko parę kromeczek chleba. Z zapowiadanych 200m zrobiło się 400 , ale w sklepie było wszystko co potrzebowałem, tyle że przez te parę minut marszu, niebo ze słonecznego zrobiło się mocno zachmurzone, powiał silny wiatr i przywiał silną ulewę trwającą 1 minutę, ale skutecznie moczącą moje siedzisko w kajaku :(. Na szczęście deszcz i chmury, jak szybko przyszły, tak szybko odeszły i dało się spokojnie popłynąć dalej...