Dzisiaj najpóźniejszy start, bo dopiero o 10.30, ale to z powodu odwiedzin kolegi Wieśka z Torunia, który miał ze mną przepłynąć mały odcinek Wisły, wyszło jednak inaczej, odwiedził mnie na rowerze. Płynięcie dość mozolne i nudne, byłem tutaj przecież 8 dni wcześniej, więc takie płyniecie jakby bez celu, tylko z powodu nadrobionych wcześniej kilometrów i tym samym dwóch dni pozostałych do powrotnego wyjazdu. I tak do 15.30 gdzie przy pierwszym ujściu starorzecza Brdy wpadłem na pomysł spenetrowania nie przepłyniętego dotąd odcinka rzeki. Zacząłem wiosłować pod prąd przejrzystej i głębokiej Brdy, by juz po 20 minutach dotrzeć do elektrowni wodnej i jazu Czersko Polskie. Powyżej woda po której już płynąłem , czyli prowadzące do śluzy ujście Brdy rozlewisko (jeziorko) z torem regatowym na którym 17 lat wcześniej ostatnie swoje zawody rozegrała moja żona, którą stamtąd porwałem do mojej Czeladzi.