Ładny i ciepły poranek, więc bez marudzenia, szybkie śniadanko na biwakowym stoliczku i w drogę ku Norwegii. Po drodze przypomnienie niektórych widoków Goeteborga i autostradowe korki nie wiadomo, z jakiego powodu. Około godziny czternastej mijamy granicę z Norwegią tak nieoczekiwanie, że zmuszeni jesteśmy do 20 kilometrowego powrotu do przeoczonej w Szwecji ostatniej stacji paliw. Po zatankowaniu spokojnie na obiadową przerwę pod znanym nam sprzed 2 lat wodospadzie Elgafossen, a po osiemnastej przejeżdżamy przez również znane nam miasteczko ze słynną fortecą Fredriksten umiejscowioną na wysokim wzgórzu, czyli przez Halden. Deszczu w tym roku nie ma, ale uważamy, że jest już za późno na zwiedzanie wzgórza. Po kolejnej półtoragodzinnej jeździe między górkami, wodą i przez tunele docieramy do miasteczka Hamar, w którym oglądamy Halę Olimpijską Vikingskipet, w której odbywały się m.in. zawody łyżwiarstwa szybkiego w czasie zimowych igrzysk olimpijskich 1994 roku, Amfiteatr Olimpijski Hamar OL-Amfi a później spacerek po miasteczku i pod najważniejszy jego zabytek- ruiny kościoła z 1200 roku przykryte w 1998 roku szklaną nadbudową, chroniącą ruiny przed niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi. Ruiny są częścią muzeum Hedmarksmuseet. Nocujemy w Hamar nad brzegiem największego norweskiego jeziora- Mjosa, którego głębokość dochodzi do 468 m. Tej nocy już w ogóle się nie ściemnia.