Zadowolony z wczorajszego wyniku, postanowiłem już bez pomocy wędkarzy, wstawać dosyć wcześnie i wcześnie schodzić na wodę. Dziś to kwadrans po siódmej. Tak rano jest rześko i przyjemnie, a im później tym bardziej gorąco i duszno. Bezwietrznie a temperatura w słońcu pewnie z 50 stopni Celsjusza. Po blisko trzech godzinach dopływam do elektrowni w Połańcu. Przez całe te trzy godziny zastanawiałem się jak pokonam próg przy elektrowni. Czy na lince, czy przodem, czy tyłem czy może spłynę? A tu niespodzianka, próg praktycznie niezauważalny (poziomy o około pół metra wyższe niż rok temu, w Szczucinie 113 cm.) W nagrodę za szybkie pokonanie przeszkody postanawiam zrobić przerwę na piwko w Sandomierzu. Niestety nie ma już budki z piwem nad brzegiem, jest rozbudowana przystań, różnego rodzaju obiekty pływające i mnóstwo ludzi. Nawet się nie zatrzymuję i stan ten trwa aż do mety, która dziś wypadła o 19,30 na 302 kilometrze czyli powtórzony wczorajszy wynik 104 km. Gdzieś za Annopolem. Widziałem dziś na trasie trzy kajaki dmuchane (na brzegu), w oddali burza, która nie wyrządziła mi żadnej szkody.