Warunki pogodowe nie rozpieszczają mnie, ( choć widok orłów bielików rekompensuje niedogodności) wiatr silnie twarzowy, kilka przelotnych opadów i tak aż do piętnastej, po której to godzinie, gdy mijam duże zakole będące najbardziej na zachód wysuniętym skrajem Wisły, pogoda poprawia się, wiatr słabnie wiejąc nawet momentami w plecy, pokazuje się czasem słonko, przy którego zachodzącym blasku kończę dzisiejsze płynięcie o dwudziestej godzinie naprzeciw ujścia Wdy. Za mną dzisiaj 78 km.