Wieczór był miły, ale i długi a dziś o 7,30 wyjazd do górskiej miejscowości Dalat. To około trzystu kilometrów, więc jak na warunki transportowe Wietnamu, długa droga. W południe zatrzymujemy się na obiad w ogromnym kompleksie parkingowo-gastronomiczno-handlowym. Akurat na piętrze odbywa się wesele, także obiad konsumujemy w dużym hałasie, uciekając z tego miejsca zaraz po posiłku. Podróż przebiega szybciej od przewidywań, tak więc przed zakwaterowaniem w hotelu odwiedzamy malowniczy wodospad Datanla, do którego dostaniemy się kolejką saneczkową. Według miejscowej legendy kąpały się w nim wróżki i nimfy.Niestety zaczyna padać deszcz, który przyspiesza nasze podziwianie tego miejsca. Deszcz towarzyszy nam już do wieczora zmuszając do zmiany po kolacyjnych planów. Mieliśmy przespacerować się z centrum miasteczka do hotelu (jakieś trzy kilometry), wróciliśmy jednak autokarem i resztę wieczoru spędziliśmy w ładnym pokoju hotelowym.