Startujemy w granicach normy,czyli 8:45. Ranek dziś pochmurny ale z tendencją wypogodzeniową. Pomiędzy Bratianem a Nowym Miastem Lubawskim natrafiam na łódkę z uzbrojonymi w piłę motorową "oczyszczaczami trudnej rzeki".Akurat ścięli jedną gałązkę z nikomu nie wadzącego drzewa.Po kilku zakrętach dopływam do drzewa na które być może mieli zlecenie,ale póki co na nie nie trafili. Muszę przeciągać mojego szklaka po potrójnym konarze.Z rowerzystką spotykamy się w W Nowym Mieście Lubawskim, a tutaj z nieba spada na nas kilka kropel deszczu. Chronimy się przed nimi pod mostkiem, posilając się świeżymi wiktuałami. Deszcz szybko ustaje a po nim już tylko żar i upał. Wodowskaz wskazuje 168 cm. poziom normalny. Z żoną widzimy się jeszcze w Kurzętniku gdzie mijam na wodzie kilka kajaków, a później jeszcze raz nad jeziorem Nielbar,k na które wpływam po raz pierwszy. Opływam je w koło (to nieco ponad dwa kilometry), natykając się pod koniec na dużą grupę niemiecko-języcznych kajakarzy , którzy właśnie ukończyli swój spływ z Nowego Miasta. Na brzegu poznałem się z jednym z współautorów przewodnika kajakowego,którym posiłkowałem się na tej wycieczce: "Od Wisły do Wisły" z panem Markiem Połomskim. To on prowadził napotkaną grupę.Na mnie czas, wracam na Drwęcę płynąc jej rozległą doliną podziwiając okoliczne pagórkowate brzegi. Wiosłuję jeszcze dwie i pół godziny, wyprzedzając grupkę kajakarzy odpoczywających przy moście na DK 15 i o godzinie 18:00 kończę płynięcie u ujścia Brynicy. Za mną dzisiaj 55 km. Tutaj też już kiedyś nocowałem. Po jakimś czasie dojeżdża żona i korzystając z dobrych warunków ogniskowych znowu składam ogień. Na kolację z widokiem na zachodzące w widłach Brynicy i Drwęcy słońce, dzisiaj znowu kiełbaska. Akurat przepływa widziana wcześniej grupka kajakarzy. Kolejny dowód na to, że ja nie pływam najdłużej ;-) Kładziemy się spać w oświetlonym przez pełnię księżyca namiocie tuż po jego wschodzie.