Niedzielny start dwadzieścia przed 8:00. Po godzince mijam Czerwińsk, a po kolejnej Wyszogród przed którym na piaszczystej łasze zwija się spora grupa kajakarzy.Naliczyłem pięć kanadyjek i trzy kajaki z biało-czerwonymi flagami. Było też kilkoro dzieci. Widziałem ich z daleka. Wiatr kręci w różne strony świata, nie utrudniając płynięcia. Z nieba leje się żar, ale przy wspomnianym wietrze nie utrudniający płynięcia. Po pięćdziesięciu kilometrach i wyjściu z zakrętu na wysokości Dobrzykowa (przed wyspą Kępa Ośnicka) uderza mnie wiatr twarzowy. Postanawiam zrobić chwilę przerwy na posiłek i ubranie fartucha i kapoka, bo nie wiem co ten wiatr będzie wyprawiał na Zalewie Włocławskim. Jestem na 624 kilometrze szlaku na którym tutaj ów wiatr wprowadził Wisłę w znaczne falowanie. Po minięciu Płocka zalew jednak na szczęście dosyć spokojny. Dzięki temu płynąc do wieczora przepłynąłem dzisiaj 89 km. i zostałem około 12 km. przed włocławską śluzą. Miejsce ładne lecz z krzyżem poświęconym rybakowi który w tej okolicy kiedyś utonął. Mam odwiedziny jednego rybaka dzięki któremu dowiaduje się o tym i innym owym. Szykuję się do spania, by nazajutrz wstać o piątej i zdążyć na pierwsze śluzowanie o 8:00 rano, kolejne śluzowania odbywają się do dwudziestej co trzy godziny, chyba że są przynajmniej trzy jednostki pływające, wtedy nie trzeba czekać na stałą wyznaczoną godzinę. Za mną 89 km. w 13 godzin.