Powracam do stałej godziny startu. 8.30. Ponownie piękna pogoda słońce i cisza i po dwóch godzinach ruiny spichlerza w widłach Wisły i Narwi po prawej, Twierdza Modlin na wprost a po kilku machnięciach wiosłem uchodząca do Wisły Narew już za plecami a przed oczami most w Zakroczymiu. Kawałeczek za nim Bielik, może ten sam którego zawsze w tym rejonie spotykałem ? dalej żurawie i zmiana warunków. Nie ma meszek ani komarów, zaczęło mocniej wiać w twarz :-( . Wiatr i słońce męczą mnie tak, że zatrzymuję się na pół godzinki na piaszczystej wysepce by wygrzać swoje rzadko widzące słońce części ciała, a tu ni stąd ni zowąd przepływa obok mnie gostek na dmuchańcu. Chyba ten sam co go widziałem wczoraj wieczorem. Gdy ja ruszam w dalszą drogę, on parkuje po drugiej stronie, więcej się nie zobaczymy. Wiosłuję pół godziny i jest Czerwińsk, ale po wczorajszym spotkaniu z Darkiem, nie muszę się zatrzymywać. Płynę w stronę Płocka. Wiatr obudził się już na stałe…Mijam Wyszogród i ujście Bzury parę bielików i całe stadko żurawi. Wiatr troszkę słabnie, ale obok mnie gromadzą się ciężkie burzowe chmury. Słychać też jak grzmi gdzieś w oddali. Myślę nawet czy nie skończyć już dzisiejszego pływania, ale szkoda mi godzinki lub nawet dwóch, którą mogę jeszcze pociągnąć. Mijam „byczą” wyspę i obserwuję ruch chmur. Mój kierunek płynięcia wygląda jeszcze dobrze, ale po mojej prawej ręce strach patrzeć. Nie patrzę ;-) . W tym roku płynę „z pamięci” , żadnych map i kilometraży i to się troszkę na mnie mści. Zdawało mi się że dopłynę dziś do Płocka a nawet ciut za, a dopływam do wyspy Kępa Ośnicka. Jest dwudziesta muszę kończyć bo z powodu czarnych chmur już prawie ciemno.. To już prawie Płock ;-). Za mną dzisiaj 90 km. Burze na szczęście ominęły mnie tej nocy choć niebo wyglądało strasznie :-(