Ostatni dzień samotnej wyprawy do morza. Piękny poranek, ale wiatr chyba nie pozwoli mi wpłynąć na morze. Po siedmiu kilometrach – godzince wiosłowania mijam po prawej odejście Nogatu. Na wodzie coraz większy ruch. Nawet żaglówki korzystają z wiatru który mi nie sprzyja i pływają sobie pod prąd „Królowej”. Moja walka z wiatrem trwa w najlepsze, ale już wiem że wygram. Do morza już tylko 41 km., wysoko na lewym brzegu kościół w miejscowości Gorzędziej. Kilometr 901, to tutaj najczęściej nocowałem na tym odcinku Wisły. Od teraz łatwiej bo coraz więcej punktów orientacyjnych. Już po niespełna trzech kilometrach most na DK 22, a po kolejnych pięciu remontowany most w Tczewie. Zabytek którego nad rzeką pozostała połowa. Sześć kilometrów dalej robię przerwę posiłkową, bo wiatr nie daje za wygraną. Kwadrans i dalej. O piętnastej przepływam pod ostatnim mostem nad Wisłą. To most na S7. Blisko, coraz bliżej :-) . Kilometr dalej odpływ Szkarpawy , w który najczęściej wpływałem przy okazji rozszerzonej Pętli Toruńskiej. Wiosłuję jeszcze przez cztery kilometry i widząc w oddali prom kursujący pomiędzy Sobieszewem a Mikoszewem na tle bezkresu horyzontu błękitu Zatoki Gdańskiej, odbijam w lewo i płynę w kierunku Śluzy Przegalina. Tędy popłynę w stronę morza. Telefon do pani śluzowej i już jestem w środku. Nawet nie odczuwam obniżenia a już otwierają się wrota, za którymi Martwą Wisłą można sobie popłynąć do Gdańska. Za śluzą czekają na mnie żona z kuzynką. Pączek w nagrodę i one rowerami, a ja swoim kajakiem ruszamy w stronę Sobieszewa. Tutaj wiatr już nie dokucza. Po godzinie i czterdziestu pięciu minutach kończę dzisiejsze płynięcie pod Sobieszewskim mostem, skąd moim transportowcem udamy się na pole biwakowe zamieszkane przez dziewczyny od wczoraj. Będzie jeszcze spacer nad morze i obowiązkowe fotki zachodzącego słońca. :-). Za mną dzisiaj 66 km.