Budzi mnie słonko usilnie świecące akurat w moją leśną podnamiotową szczelinę. Zbieram się i wypływam kwadrans po ósmej, by po dwóch godzinach zacumować pod śluzą Miłomłyn. Robię tu zakupową przerwę, a od śluzowego dowiaduję się, że płynąc nie do śluzy ,a na jaz do miasteczka podpłynąłbym pod samą Biedronkę. Od śluzy pieszo to ponad kilometr. Nie idę. Bliżej też jest sklep. Po zakupach śluzowanie, kolejne bezpłatne tak jak wszystkie poprzednie, łącznie z pochylniami (takie prezenty od tamtego roku z powodu covidowej zarazy). Pan śluzowy opowiada mi również o „Pętli Miłomłyńskiej” którą można przepłynąć kanałem Iławskim i rzeką Korbajną. Ta nazwa tak na mnie wpływa, że ją zapisuję i sprawdzam w domu czy rzeczywiście jest możliwa do spłynięcia. No i fakt. Organizowane są spływy, ale głównie na wiosnę i zimą. O tej porze rzeka jest tak zarośnięta, że nie dałoby się przebić. Zapamiętam ją. Pół godziny przed południem wypływam ze śluzy kierując się do ostatniej na tym szlaku. Do Zielonej. Zajmuje mi to pół godziny. Śluzowanie praktycznie z marszu i teraz otwarta droga do jeziora Drwęckiego. Mijam wyjątkowo dużo jednostek pływających w różnych rozmiarach w tym te nie zwracające uwagi na mniejszych uczestników wodnego ruchu :-(. Mimo tego w chwile po trzynastej dopływam do jeziora, a ono tak jak podczas mojej poprzedniej wycieczki tą trasą, znowu „płynie” w przeciwnym kierunku do mojego azymutu. No cóż, znowu nie odwiedzę Ostródy, płynę do wypływu Drwęcy. Poszło nie najgorzej bo półtora godzinki i jestem wreszcie na Drwęcy. Mijam kilka kajaków z młodzieżą wśród których jeden krzyczy Olek Doba patrząc w moją stronę. :-) . Nie wdaję się w rozmowę, bo oni stoją na brzegu i w wodzie, a ja chcę czym prędzej pokonać jaz pod mostem kolejowym w Samborowie. Dopływam do niego w czasie dwudziestu minut i pokonuję go jak zwykle. Przeciągając kajak z góry na dół stojąc za jazem w wodzie do majtek. Różnica poziomów wynosi około metra. Od teraz wolna droga aż do Lubicza gdzie będzie trzeba przenosić dwa razy. Na Drwęcy nie odczuwam suszy hydrologicznej, w niektórych miejscach wystarczyłoby 30 cm. więcej i woda wypłynęłaby na okoliczne łąki. Szlak bardziej przejezdny niż w innych latach z kilkoma tylko zarośniętymi fragmentami. Płynę dosyć szybko, dopływając o dziewiętnastej na stały biwak za ujściem Iławki. Dziś nie będę tu sam. Jest trójka Niemców którzy chyba tu zaczną swoją przygodę z Drwęcą. Nie wiem bo chcieli rozmawiać po niemiecku bądź angielsku, a ja im powiedziałem że w Polsce mówimy po Polsku. I teraz ja idę lulu, a oni oglądają jakiś mecz na telefonie ;-).