Epilog:
Kilka razy spływałem Wisłą, ale startując albo poniżej zerowego kilometra, albo kończąc jeszcze przed jej ujściem. W tym roku chodziło o to by przepłynąć cały (teoretycznie) żeglowny odcinek. Od zera do końca. To nie jest CAŁA Wisła , jak czasem chwalą się niektórzy, którzy przepłynęli właśnie ten odcinek. Cała Wisła ma 1047 kilometrów, więc ponad sto więcej niż odcinek liczony od zera. Podsumowując mój plan okazało się, że aura nie była tak sprzyjająca jak podczas moich innych wypraw po Wiśle, na podstawie których planowałem obecną wycieczkę, dlatego zmuszony byłem zużyć więcej sił i godzin by osiągnąć cel mieszcząc się w czasie mojego urlopu. Plan nie zakładał pływania po piętnaście godzin. Miało być po dwanaście, ale cóż. Udało się płynąć tylko za dnia, no i się udało. Udało się również dlatego że obiecałem to Krystianowi, któremu kontuzja nie pozwoliła ukończyć ze mną tego co razem zaczęliśmy. Dedykuję ten spływ właśnie jemu :-)