Po północy Ewa wsiada. Ma wolne swoje miejsce, jedynie rower musimy zapakować na drugim końcu wagonu. Nocka dla mnie nie przespana, do końca drogi opóźnienie, wysiadamy w Tczewie przed szóstą rano. Dziewczyny za godzinę mają pociąg do Elbląga, ja ruszam tam rowerem. Nie chcę przerwy na mapie w objeździe Polski dookoła. Najpierw wzdłuż Wisły odwrotnie do jej biegu, do mostu w Knybawie po którym widziałem jeżdżące rowery , gdy płynąłem ostatnio kajakiem. Ten most jest na drodze krajowej nr.22. To ruchliwa droga, ale na tym odcinku w remoncie. Jadę remontowaną nitką, ale daję radę. Siedem kilometrów do zjazdu z tej trasy. By szybko dogonić dziewczyny jadę według nawigacji i oczywiście tracę się w polach wjeżdżając w mało uczęszczaną drogę. Mało albo wogóle, bo brak tu śladów jazdy. Buty już mokre, rosa zrobiła swoje. W pewnej chwili dostrzegam w polu rozbitą pałatkę pod którą ktoś zapewne kima, bo jest też i rower. Nie zakłócam ciszy przemykając dalej z pewną pociechą, że gdzieś ta droga jednak prowadzi, to i mnie zaprowadzi. No i faktycznie. Przed ósmą rano dojeżdżam do Fromborka. Tu śniadanko, kilka fotek zamku krzyżackiego i dalej w stronę Elbląga. Można by dalej DK22, ale to wątpliwa przyjemność.