Tego dnia nie ociągamy się zbyt długo przed startem bo musimy gdzieś przyswoić śniadanko. Wczorajsze święto zredukowało nasze żywieniowe zapasy. Pierwszy sklep ok., tylko obok wykładają drogę kostką. Kupa kurzu i hałasu. Kulamy się dalej natrafiając na przydrożny mały sklepik w Bykowie. Życzliwa Właścicielka na hasło "jesteśmy głodni" sprzedaje nam co tylko chcemy, dodając w gratisie cały czajnik wrzątku, byśmy mogli na przysklepowym stoliczku zjeść po ludzku śniadanko z herbatką. Posileni ruszamy dalej by w samo południe dojechać do miejscowości Barciany. Mijamy tablicę informującą że do rusa 13 km., pod pokaźny krzyżacki zamek nie podjeżdżamy, bo po pierwsze upał już trochę nam doskwiera, po drugie kiedyś, przy okazji mojego spływu Łyną już go oglądaliśmy. Znowu zakupki , głównie płynów i pedałujemy dalej.