Coraz bliżej Wielkich Jezior Mazurskich. Przez Pastwiska i Ogródek (takie miejscowości ) głównie drogami szutrowymi z których na jednej akurat kradziono asfalt, kierując nas w pole, na szczęście skoszone, dojeżdżamy do Srokowa gdzie bez błądzenia trafiamy na restauracyjkę w której łapiemy się na szybki obiadek. Pojedzeni, jedziemy ścieżką rowerową wzdłuż drogi wojewódzkiej 650, mijając parking przy śluzie Leśniewo (na Kanale Mazurskim), i tym samym ścieżkę skrótową do Mamerek osiągając po dziesięciu kilometrach MOR Jezioro Mamry. Fajny widok na jezioro, ale o pozostaniu tu nie ma mowy. Rondo ruchliwej drogi i rozjazd. Postanawiamy zjechać z naszego Green velo, i pojechać wzdłuż jeziora w kierunku Sztynortu. Po drodze Mamerki że słynnymi bunkrami, ale czasu mało, a terenu do zwiedzania dużo. W Pniewie robimy przerwę w sklepie i okazuje się że żona nie ma portfelika . Poprzedni z nim kontakt był 15 km. wcześniej - przy obiedzie. Co robić? Telefon do restauracji nie odbierany, do firm sąsiadujących też nie. No nie fajnie. Udaje się znaleźć Pana, który zabierze żonę samochodem do Srokowa, chwilę trwa przygotowanie do odjazdu, już gość wsiada do auta, a ja znajduję portfelik leżący sobie na sakwie transportowej. UFF. Ależ nam ulżyło. Zaczyna wychodzić zmęczenie.