Do Niemiec wracamy przed szesnastą. Deszcz jest dla nas łaskawy, widzimy daleko przed nami coś w rodzaju małej trąby powietrznej, ale chyba do niej nie dojedziemy.Pogoda zaczyna się poprawiać a o siedemnastej gdy dojeżdżamy do wieży widokowej jest już słonecznie i bezchmurnie. Ja na wieżę nie wchodzę. Byłem tam podczas wrześniowego spływu dla Olka Doby. Żona robi kilka fotek i jedziemy na nocleg w znajome mi miejsce, tam gdzie nocowałem w czasie wspomnianego spływu. To już bliziutko. Naprzeciw polskiej Zatoni Dolnej. Kończymy przed 18 tą, a na niebie walka frontów pogody i niepogody.Przychodzi ulewa przy świecącym słońcu. Trwa krótko. Przeżyjemy :-). Za nami 87 km.