Po śniadaniu jedziemy w kierunku stolicy największej prowincji Kuby - Camaguey. Miasto z układem ulic po których nie da się poruszać naszym autokarem, stąd niespodzianka. Będziemy wożeni dwuosobowymi rykszami. No trochę się namęczy nasz kierowca, ale sam nas zaprosił na swój krążownik ;-). Pierwszy przystanek przy placu bohatera miasta – Ignacego Agramonte. Chwila przy pomniku bohatera, obok którego znajduje się tablica przynależności tego miejsca do listy światowego dziedzictwa Unesco, a potem wizyta w Katedrze Najświętszej Maryi Panny z Candelaria. Jedziemy dalej, na plac Trabajadores przy którym zwiedzamy kościół Matki Boskiej Merced obok którego stoi rzeźba Kubańskiego poety Nicolása Guilléna. Kolejnym punktem przejażdżki jest plac Carmen, najbardziej atrakcyjne miejsce naszego objazdu miasta. Historyczne i dobrze zachowane z wieloma rzeźbami ludzi w różnych , dość prozaicznych pozach autorstwa lokalnej artystki Marty Jimenez, której galerię sztuki także odwiedzamy. Zaczyna się chmurzyć, zmierzamy do naszego pojazdu na ostatni etap przejażdżki - główny plac Camaguey : San Juan de Dios otoczony ładnymi kolonialnymi domami i kościołem katolickim San Juan de Dios, który akurat jest zamknięty, ale otwarte jest muzeum San Juan de Dios Museum in Camagüey w budynku byłego szpitala i według mnie opowiadający historię farmaceutyki na Kubie. Wychodzimy na obiad a z nieba zaczyna lecieć deszcz. Na szczęście po obiadku już nie pada. Deptamy do autokaru i ruszamy w dalszą drogę do hotelu w Holguin. To jeszcze 200 km., dojeżdżamy po dwudziestej nie odwiedzając już niczego więcej po drodze.