Choć słonko nie budzi nas z rana, to niedługo po starcie przebija się przez chmurki. Mijamy rozjechane przez nocną młodzież łąki u zbocza Grzebieniowej Skałki i na rozruch przez pierwsze sześć kilometrów możemy się łatwo rozpędzić bo mamy lekko z górki. W Krępachach robimy zakupy i czeka nas wspinaczka bo rezygnujemy z jazdy do Frydmana gdzie moglibyśmy wpaść w Velo Dunajec i jechać wzdłuż jeziora Czorsztyńskiego. Całkiem nie dawno tamtędy jechaliśmy, obieramy zatem kierunek na Dursztyn, Łapsze Niżne i Niedzicę gdzie w niedalekiej odległości za Zaporą wodną na Zbiorniku Czorsztyńskim wjedziemy na ten szlak. Wspinamy się zatem by na dystansie siedmiu kilometrów znaleźć się sto metrów wyżej. Widoki ładne, a w nagrodę za wspinaczkę, gdy słonko całkiem ukaże swe oblicze, my zaczniemy przez blisko osiemdziesiąt kilometrów zjeżdżać w dół, i to o czterysta metrów :-). I to będzie najbardziej cieszący oczy , widokowy zjazd, wzdłuż Dunajca przez jego przełom na Słowackiej stronie. Długo na szlaku Velo nie zabawiliśmy, bo przekonany byłem że już od Niedzicy prowadzi on prawym Brzegiem Dunajca .Nie przejechaliśmy zatem na lewy brzeg, którym faktycznie biegnie Velo Dunajec aż do Sromowiec Niżnych, gdzie kładką nad Dunajcem można przejechać na Słowacką Stronę. My do tej kładki dojeżdżamy słowackimi ulicami. Może to i lepiej bo chyba z tej strony dłużej można podziwiać widok Trzech Koron. Przejeżdżamy na chwilę na polską stronę, a ja jadę jakieś dwa kilometry pod prąd Dunajca, by zobaczyć czy wiele straciliśmy jadąc słowacką stroną a nie polską i nie odczuwam żalu, że jechaliśmy słowacką. Wracamy zatem na nią robiąc fotki przy kładce, która służy nie tylko jako przeprawa między dwoma krajami, ale również jako najlepszy punkt widokowy na Trzy Korony. Niespełna kilometr i mamy muzeum w Czerwonym Klasztorze z mnóstwem turystów. Takie dobre mamy czasy, że każdy nie niepokojony przez nikogo może sobie przejść, czy przejechać na słowacką stronę i pozwiedzać to co chce, a pamiętam gdy istniały jeszcze granice, to podczas spływu Dunajcem, dwóch ludków zechciało wyjść przy Czerwonym Klasztorze na piwko i zostali zatrzymani na przysłowiowe 48 godzin za nielegalne przekroczenie granicy i ze spływu Dunajcem niewiele już skorzystali :-). Tu nad rzeką ostatni raz można porobić sobie fotki na tle Trzech Koron i wjeżdżamy na Ścieżkę dydaktyczną Przełom Dunajca . Bardzo dużo spacerowiczów i rowerzystów na przeróżnych rowerach. Swoich , wypożyczanych, elektrycznych, zwykłych i nie zwykłych, z przyczepkami dla dzieci i bez przyczepek i dzieci ;-) . Ogólnie ciasno, ale widoki rekompensują wszystko. Ścieżka prowadzi brzegiem Dunajca nad którym górują ogromne skalne ściany zbudowane z tzw. wapieni pienińskich a sięgające nawet trzysta metrów w górę. Dunajec i ścieżka obok niego wije się i kręci wzdłuż tych ścian na dystansie około dziewięciu kilometrów, po pokonaniu których dojeżdżamy do Szczawnicy na obiad obok potoku Grajcarek.