Geoblog.pl    piti628    Podróże    Rowerowo z Okęcia do domu pod prąd Pilicy (453 km)    Dzień 5 do źródeł Pilicy i dalej do Ryczówka
Zwiń mapę
2025
06
wrz

Dzień 5 do źródeł Pilicy i dalej do Ryczówka

 
Polska
Polska, Ryczówek
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 272 km
 
Sobotni poranek mocno pochmurny i chłodniejszy od poprzednich na tyle że wchodzę w długie spodnie i kurtkę rowerową. Gotowy do wyjazdu dostrzegam brak powietrza w przednim kole. Shit. Muszę rozpakować bagażnik, by dostać się do potrzebnych narzędzi i wymienić dętkę. Dobrze że mam. Po udanym remoncie ;-) ruszam po dziewiątej i jadę normalnymi drogami na których co jakiś czas pojawiają się oznaczenie mówiące, że jestem na trasie rowerowej. Mijam kapliczkę św. Piotra w Pukarzowie, pałac w Radoszewnicy dalej Koniecpol, tablicę miejscowości Bógdał :-) i dalej Szczekociny. Robię fotki co ciekawszych miejsc , słońca nie widać a temperatura 16 st.C. Teraz można by śmignąć prosto do Pilicy, około 25 kilometrów, ale rzeka zatacza łuk wydłużając trasę o jakieś dziesięć kilometrów. Przed Żarnowcem podjeżdżam specjalnie na most na Pilicy by zobaczyć jak tutaj wygląda. Nie szersza jak trzy metry i w kolorze kawy z mlekiem. Musiało tu wczoraj popadać mocniej niż na mojej trasie. I dobrze choć czy na pewno? Wjeżdżam w drogę ze znakiem droga bez przejazdu, no ale czy to po raz pierwszy. Znak dotyczy pojazdów samochodowych a rowerem na pewno dam radę. Utwierdzam się w tym przekonaniu jeszcze bardziej gdy bez ostrzeżenie wyprzedza mnie jak strzała rowerzysta z sakwami i namiotem. Jest tylko skinięcie głową i nic się nie dowiem :-( Nie gonię go, jadę swoim tempem, aż z drogą robi się coraz gorzej. Koniec asfaltu, polna dróżka i nagle zalewisko. Na środku między zalanymi koleinami trochę trawy, ale i spore błotko. Doganiam rowerzystę, nie ma jak ominąć na sucho to miejsce. Jedyna wymiana zdań to pytanie o alternatywę szlaku. Mapy wskazują, że za czterysta metrów jest jakieś skrzyżowanie, a w nie dalekiej odległości słychać dźwięk syren auta uprzywilejowanego. Widzę że gostek rusza środkiem dróżki prowadząc rower po zalewisku. No nic, w zamoczonych sandałach dużo wody mi nie pozostanie ;-). Idę za nim, powolutku, pomalutku, skarpety mokre , znowu widzę gostka. Stoi za następnym rozlewiskiem i krzyczy do mnie, że koniec zalewisk. Czyli jeszcze jakeś 100 - 150 metrów. Ok. Pokonuję to nie fortunne miejsce i mogę jechać. Po polu z trawiastym podłożem. Kilkaset metrów i znowu widzę kompana mej niedoli ;-) , tym razem do pokonania mamy kilkunastometrowy świeżo przeorany pas pola uprawnego. Przeprowadzamy rowery, dalej można znowu podjechać kilkadziesiąt metrów i do pokonania jeszcze jeden pas zaoranego pola. Widziałem jak przeprowadził rower, a mnie udaje się pokonać bez schodzenia z roweru. Ha :-). Wybieram prawą stronę rzeki i jadę mając ją w związku z tym po prawej stronie ulicą Długą tak z nazwy jak i rzeczywistości aż do miejscowości Pilica. Najpierw zaglądam pod most pod którym trochę wody płynie, nie za dużo i nie zanieczyszczona deszczówką. Dalej wizyta na miejscowym rynku, odwiedziny mostu z zastawką regulującą spust wody z zalewu. To miejsce od którego bardzo dawno temu popłynąłem z bagażem swoim starym szklakiem w ciągu dwóch dni do Koniecpola. Dziś to byłoby nie możliwe. Mało wody. Jadę do źródeł fotografując ładny zabytkowy renesansowy pałac będący szkołą. Gdy odjeżdżam zza ogrodzenia widzę na szkolnym dziedzińcu kierunkowskaz z zaznaczonym kilometrażem oddzielającym to miejsce od wielu znanych miast na świecie. I co? I muszę wrócić zrobić mu zdjęcie bo jest kilometraż do Toronto w Kanadzie w której byłem z tydzień wcześniej. Dystans 6972 km. :-) No i dojeżdżam do mostku przy którym wbita jest w wyschnięte koryto tabliczka z napisem źródło Pilicy. Smutny widok, bo nie wypływa tu ani kropla wody. Mam wrażenie że prawdziwe źródła znajdują się kawałek dalej, tylko nie bardzo da się do nich dotrzeć. Tak myślę bo pod mostem oddalonym około czterysta metrów od oznaczonego źródła , coś tam już płynęło. Miałem w planie wlać w siebie u źródeł Pilicy wareckie piwko, ale nastrój nie ten. Zostawiłem je sobie na metę do której już nie daleko. Wszak już po siedemnastej. Fajną dróżką przez las pośród jurajskich skał dojeżdżam w rejon gdzie na mapie widzę ciekawą nazwę "Tunel w Dupnicy". Koniecznie chcę to zobaczyć. Rowerem nie da się dojechać zbyt blisko. Próbuję dojść ale też nie daję rady trafić. Późno jest. Odjeżdżam nie pocieszony, ale szybko smutek ;-) mija bo pojawiają się w bliskiej odległości ruiny strażnicy w Ryczowie. Tam dojeżdżam i nadziwić się nie mogę którędy wchodzili tam ówcześni budowniczowie tego miejsca. Dalej jadę w stronę Żelazka i do miejsca gdzie znajduje się zbiorowa mogiła poległych podczas pacyfikacji Ryczowa. Dalej przez lasy i zaczyna się stromy zjazd po kamolkach. W pewnym momencie pięć metrów przede mną przeskakuje z szybkością odrzutowca, dzik. No jakby tak rypnął we mnie to chyba odleciałbym na kilka metrów takie miał tempo. Kończy się las, muszę znaleźć miejsce na nocleg, bo za chwilę dojadę do DK 791 i będzie po spaniu. Akurat trafia się dość widokowe miejsce. W oddali dostrzegam kominy Huty Katowice, w drugą stronę góry, możliwe że to nawet Tatry na tle Beskidów . Ładnie . Nad głową co jakiś czas samolot startujący z Balic i księżyc już prawie w pełni. Przejechałem dziś 93 kilometry. Jutro do domu.

 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (25)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
! Komentarze moga dodawać tylko zarejestrowani użytkownicy
 
piti628
Kowboj
zwiedził 18% świata (36 państw)
Zasoby: 1840 wpisów1840 18 komentarzy18 12107 zdjęć12107 0 plików multimedialnych0