Ostatni poranek mojej podróży. Udaje się ruszyć godzinę wcześniej , a już po godzinie dziewiątej wjeżdżam w Pustynię Błędowską. Najpierw sześćset metrów w lewo - do Róży Wiatrów. Tam mimo wczesnej pory i nie najładniejszej pogody w niedzielny poranek, jest już sporo ludzi. Dużo rowerzystów. Zawracam i jadę w kierunku Chechła. To nowa ścieżka, której jeszcze w ubiegłym roku nie było. Doprowadza mnie do najbardziej ostatnio reklamowanej "Ścieżki na palach". To około czterysta metrowa drewniana pieszo-rowerowa kręta ścieżka doprowadzająca nad wody Białej Przemszy. Są dwa szersze miejsca, jakby widokowe ale widoki ze ścieżki nie są jakieś super ciekawe. Troszkę zarośli i krzaków no i dopiero widok rzeki dość fajny, bynajmniej dla mnie jako kajakarza który tędy kiedyś dwa razy przepłynął. Dziś ciągnie mnie już do domu tak więc nie domykam pętli odpuszczając możliwy dojazd do Róży Wiatrów i skręcam przez mostek na Białej Przemszy do ulicy Żołnierskiej w Dąbrowie Górniczej. Tutaj okazuje się, że schodzi mi znowu powietrze z przedniego koła. Dopompowuję, ale po dwóch kilometrach znowu trzeba by dopompować. Mam jeszcze jedną dętkę. Zmieniam i kręcę w kierunku Pogorii 3. Chwilę po południu jestem i tu również pełno ludzi, no ale pogoda coraz lepsza więc nie ma się co dziwić. Ruszam wzdłuż potoku Pogoria, przepłyniętego w tym roku, a dalej przez Park Zielona do ścieżki wzdłuż Czarnej Przemszy którą dojeżdżam aż do "będzińskiej nerki" - dziwnego ronda położonego nie opodal miejscowego zamku. Pozostało pokonać ostatnią górkę w dzielnicy Syberka no i ostatnie kilometry już prawie cały czas z górki i chwile po trzynastej melduję się w domu, akurat na obiad :-) . Pokonałem dzisiaj 54 km. Razem 453 kilometry.