Startuję o 8.05 z cichym zamiarem ustanowienia własnego rekordu płynięcia, który do tej pory wynosił około 93. km i ustanowiony został na odcinku Wisły i Nogatu w czasach mocy, młodości i wielu sił witalnych (rok 1992) w drodze do wtedy przyszłej, a obecnej małżonki na dwuosobowym turystycznym kajaku z wypożyczalni. Podstawą do możliwości zrealizowania zamiaru, były wiadomości internetowe o kilku kajakarzach z Warszawskiej grupy KiM, którzy potrafili jednego dnia z Kazimierza do Warszawy przepłynąć 150 km. Fakt że zaczęli o 4 rano a skończyli około 21 nie dawał mi szans na przepłynięcie takiego dystansu, mnie interesowało dobicie do magicznej stówki :). Po krótkim postoju przed Kazimierzem Dolnym, mijam go o 10.20, po raz pierwszy nie zatrzymując się w tym malowniczym miasteczku...