W powietrzu wisi chyba jakaś burza. Start o 8.30 do Brodnicy 20 km. Burza się rozpłynęła Brodnica niechętnie przyjęła mnie prawie 3 godziny później. Piszę że niechętnie, ponieważ w trzech instytucjach w których chciałem coś zamówić, lub kupić odmówiono mi możliwości podładowania telefonu, a żeby było śmieszniej BOSS z miejskiego szaletu wycenił sobie złotówkę za 2 litry zwykłej wody z kranu. Ach ci krzyżacy :) Postanowiłem odpuścić i opuścić czym prędzej to mało gościnne dla samotnego kajakarza miasteczko. Płynąc dalej spotkałem rodzinkę na dwóch wypożyczonych na dwudniowy prywatny spływik kanu. Pan z jednego z nich wydawał się zawiedziony dzikością i pustką jaka panuje na tej rzece- " to nie to co na Brdzie czy Wdzie, gdzie nawet na mostku stoi pani sprzedająca obwarzanki, a co chwile są jakieś przystanie, bądź sklepiki"
Dopłynąłem pod Golub-Dobrzyń przepływając dzisiaj ok. 58 km.