Po wieczornych pożegnaniach z współbiwakowiczami, ciężki poranek, pakowanie kajaka i mnie w kajak i w konsekwencji najpóźniejszy na trasie start, bo o 10,30. Od tej chwili już tylko ja i duża woda Warty. Po kilku kilometrach płyniecia ładny Uniejów a im dalej tym większe rozlewiska utrudniające odnalezienie suchego brzegu na zwykłe siku, o biwaku nawet nie wspominając. Dopiero przed dwudziestą po minięciu Konina z pierwszym słupkiem kilometrażowym odliczającym dystans do ujścia do Odry (405), udaje mi się dostrzec lasek na niewielkim wzniesieniu do którego daje się dopłynąć i rozbić namiot. Naokoło woda, ja na kilometrze 398, za mną 86 kilometrów