Ostatni start, tak jak najczęściej czyli o 7,30. Popłynąłem wzdłuż lewego brzegu do Dziwnowa, w kapitanacie dostałem zgodę wyjścia w morze i za chwilę na nie wpłynąłem, Bałtyk spokojny, robię kilka fotek i wracam pod (tym razem wyczuwalny) prąd Dziwny na Zatokę Wrzosowską, a nią wzdłuż lewego brzegu w okolice Dziwnówka gdzie na wodzie przemieszcza się cała zgraja SUP- owców, z których tylko dwoje na stojąco, i dalej już na Kamień. Wpływam jeszcze w zatoczkę Karpinka , ale telefon od czekającej już na mnie żony z córą, mobilizuje mnie do odwrotu i szybkiego płynięcia pod umówiony most. Dziś kończę tuż przed południem przepływając 23 km. co w ogólnym bilansie daje 1494 kilometry . Pozostaje tylko zapakować kajak na dach i ruszyć w 600 kilometrową drogę do domu. Trochę szkoda, bo z nieba ciągle żar, ale cóż urlop minął, jutro do pracy. Podsumowując miałem dużo szczęścia, wiatr i niepogoda mnie oszczędziły, burze omijały wycieczka się udała.Dziękuję wszystkim spotkanym po drodze życzliwym ludziom , dziękuję żonie za pomoc i wsparcie i tym wszystkim, którzy dotrwali do końca tej relacji :)