Poranni wędkarze zjawili się około siódmej, akurat gdy już kończyłem się zwijać. Słyszałem o mało ciekawych zapowiedziach co do wiatru, a ten zrobił mi milą niespodziankę, bo najpierw go nie było, a później zaczął delikatnie wiać w plecy. I tak wraz z nim płynę przez Zalew Szczeciński dopływając na wysokość Trzebieży, gdzie za trzy godziny ma być impreza na którą zaprosił mnie Olek Doba (po wymianie smsów z informacją o moim położeniu naprzeciw Polic) robiący tam za Neptuna. Słychać już muzę. Jest jednak za wcześnie i dobre warunki do płynięcia na Wolin, tak więc odpuszczam :(. Za tą decyzję zostaję jednak ukarany. Zerwany ster po raz trzeci, wiem już że ostatni i że w domu trzeba będzie poprawić przelotki by linka się nie przecierała w tym samym miejscu. Jest ładnie słonecznie, spokojnie, muzycznie i tą muzykę słyszę aż do zakrętu na Wolin, który mijam o 14,30. Przepływam obok wyspy ze skansenem Słowian i Wikingów, a za mostem nad Dziwną wiatr postanowił mi pokazać że lekko nie będzie. Wiał w twarz rozpędzając mnie kilometr na godzinę w przeciwnym do zaplanowanego kierunku gdy nie wiosłowałem. Zacząłem więc wiosłować zdając sobie jednak sprawę że jeśli nawet dopłynę dziś do Dziwnowa, to będzie już na tyle późno, że będę miał kłopot ze znalezieniem miejsca pod namiot. Płynę więc lewym brzegiem wpływając dodatkowo pod prąd w Lewieńską Strugę dopływając nią do jeziora Koprowo i powrotem na Zalew Kamieński nad którym rozbijam się w jedynym (w miarę) możliwym miejscu pomiędzy Międzywodziem a Dziwnowem naprzeciw Kamienia Pomorskiego. Miejsce kiepskie ale muza płynąca z drugiego brzegu pozwala szybko zasnąć. Dziś na liczniku 64 km